Podbiegłam do szyby.
- Daniel! Daniel! - krzyczałam przyciskając ręce do zimnej powierzchni.
Nie słyszał mnie, albo był nieprzytomny, albo...
Przyjrzałam się mu. Głowę miał zwieszoną, włosy opadały mu na twarz.
Nie miał koszulki, więc mogłam zobaczyć jego boski tors w pełnej krasie. Gdzieniegdzie miał siniaki i zadrapania, lecz poza tym wyglądał nieźle. A co najważniejsze, oddychał.
Odetchnęłam z ulgą.
Patrzyłam na niego, zastanawiając się co mam zrobić.
Mój problem rozwiązał Rafael.
Gdy tak dumałam, on wszedł do pokoju Daniela.
Ten od razu podniósł głowę i przyjrzał mu się badawczo.
Myślałam że zacznie krzyczeć, wrzeszczeć żeby go wypuścił lecz ten tylko powiedział:
- Cóż.. spodziewałem się że do tego dojdzie. Zaczynamy?
Rafael uśmiechnął się okrutnie i spojrzał w moją stronę:
- Widzisz Julie, jakiego sobie dzielnego chłopaka znalazłaś? - zaśmiał się szyderczo - no zobaczymy jak dzielnego.
Patrzyłam z przerażeniem jak do sali wchodzi dwóch goryli. Rafael skinął na nich po czym wyszedł. Przyglądałam się, struchlała ze zgrozy, jak podchodzą do Daniela i zadają pierwszy cios, prosto w brzuch.
A potem... wszystko zniknęło.
Szyba znów zasnuła się czarną mgłą.
- Nie! - krzyknęłam.
Niestety, mimo że nic nie widziałam doskonale słyszałam co dzieje się w drugim pomieszczeniu.
Co chwile Daniel wydawał jęk bądź z sykiem wciągał powietrze. Dało się słyszeć tępe uderzenia pięści w ciało. Za każdym razem wstrząsał mną dreszcz.
- Tylko na tyle was stać, gnidy? - wycharczał w pewnym momencie.
To ich nieźle wkurzyło. Teraz ciosy spadały jeden za drugim, a Daniel ze wszystkich sił starał się nie krzyczeć.
Nagle usłyszałam złowieszcze chrupnięcie. To jego żebro złamało się jak sucha gałązka.
Osunęłam się na ziemię. Wreszcie znalazł mój słaby punkt. Gdyby torturował mnie, to spokojnie wytrzymałabym wszystko co by mi zaserwował, a tak... nie mogłam patrzeć (a raczej słuchać) jak ktoś przez mnie doznaje takiego bólu.
Po pewnym czasie, który wydawał się wiecznością, coś się zmieniło. Trzasnęły drzwi i słyszałam jedynie ciężki oddech Daniela.
Mgła się rozpłynęła.
Podbiegłam do szyby.
Wyglądał okropnie. Był zmaltretowany. Z ust ciekła mu krew. Całe jego ciało pokrywały tworzące się siniaki. Doskonale widziałam które żebro miał złamane.
Z moich oczu pociekły łzy.
Wszedł Rafael. Wyglądał na zadowolonego. Podszedł do Daniela i uniósł mu głowę.
Pisnęłam. Miał złamany nos i wielkie limo na oku. Nie widziałam tego wcześniej, gdyż włosy zasłaniał mu twarz. Jedyną pociechą było to że dalej miał wszystkie zęby.
Odezwał się do mnie:
- Widzisz Julie do czego doprowadziłaś? Chcesz żeby to trwało? Chcesz żeby cierpiał za ciebie? Ale wiesz, mogę to przerwać. Doskonale wiesz czego potrzebuję, a jeśli to dostanę to obiecuję że Danielowi włos z głowy nie spadnie - jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, lecz widziałam okrucieństwo i nienawiść w jego oczach.
Daniel patrzył przed siebie.
- Julie? Nic mu nie mów! Nie daj się szantażować! Wytrzymam - krzyczał do mnie, rozglądając się.
I w tedy mnie olśniło. On mnie nie widział! Ściana między nami to nie szyba, tylko lustro weneckie.
Rafael patrzył na niego z politowaniem.
- Jak chcecie. Mogę poczekać - powiedział obojętnie i wyszedł.
Daniel wykorzystał ten moment:
- Julie, cokolwiek by się nie działo, nic mu nie mów, dobrze? Obiecasz mi? - miał rozbiegany wzrok.
Wiedziałam że nie dotrzymam tej obietnicy. Nie mogłabym nawet patrzeć jak Rafael znęca się nad zupełnie mi obcą osobą, a co dopiero nad Danielem, który przez te wszystkie dni stał się bliki memu sercu.
Wrócił Rafael niosąc ze sobą jakąś dziwną skrzyneczkę.
Stanął obok Daniela i ją otworzył. Ze środka wypadło kilka przewodów zakończonych kółeczkami, które szybko pozbierał i zaczął przyczepiać do ciała swojego brata.
Kilka trafiło na ręce, kilka na brzuch, a resztę podczepił do jego piersi.
Schylił się i przekręcił jakąś gałkę.
Spojrzał na mnie, potem na Daniela
- No... to zaczynamy - mruknął z dziwnym błyskiem w oku.
Nacisnął jakiś przycisk i rozpętało się piekło.
Daniel zaczął się wić w swoich kajdanach. Doskonale słyszałam jego krzyk. Był przepełniony niesamowitym bólem.
Zatkałam uszy, lecz nic nie mogło zagłuszyć tego cierpienia. Zaczęłam walić pięściami we wszystko co wpadło mi w ręce. Kanapa, ściany, stolik.
Po kilku chwilach, stałam w gruzach. Wszystkie meble były połamane na drzazgi, a moje ręce krwawiły. Nie czułam bólu. Całe moje jestestwo wypełniał ten nieludzki skowyt, który wydawało by się, może wydać jedynie zwierzę. Daniel rzucał się w kajdanach, przepełniając oba pomieszczenia takim cierpieniem, że nawet Rafael się krzywił.
Poczułam w powietrzu lekką woń palonego ciała. To przebrało miarę. Podbiegłam do lustra i atakowałam je pokrwawionymi rękami.
- Poddaję się! Powiem Ci!! Powiem! Tylko przestań! Błagam - łkałam, czując że popadam w szaleństwo.
Nagle wszystko ucichło. Daniel wisiał, nieprzytomny.
Rafael spojrzał na mnie i skinął głową.
Lustro zaczęło się podnosić wpuszczając mnie do drugiego pomieszczenia. Pobiegłam tam i wypięłam Daniela z okowów.
Ułożyłam go na ziemi, szlochając.
Klęczałam, tuląc go do siebie i nawet nie zauważyłam kiedy Rafael wyszedł.
Wow. Sam się siebie boję. Mam nadzieję że nie przesadziłam.
Przepraszam wszystkich którzy lubią Daniel, ale cóż.. . taka jest fabuła.
Eee... raczej "miłego czytania" tu nie pasuje więc... no po prostu przeczytajcie.
Sam? ;)
OdpowiedzUsuńCzytam dalej, jeżeli następny rozdział rozpocznie się:
Julie zerwała się z łóżka: To na szczęście był tylko zly sen.
Nie no, żartuję, nie było tak źle ;)
Było świetnie, mimo, że uwielbiam Daniela, ale dobre postacie zawsze muszą trochę pocierpieć ^^
OdpowiedzUsuńNa pewno wszystko się ułoży, jak zawsze :D
A teraz ja mam zastój... :p
Fajnie że ci się podoba :) Mam nadzieję że minie ci ten zastój...
Usuń