- Julie,
natychmiast chodź na śniadanie!
- Idę,
przecież idę!- Odburknęłam niezbyt przyjaźnie.
-Co
powiedziałaś? – Zapytała Elisabeth z irytacją.
- Nic, nic!-
Odpowiedziałam trochę milszym głosem i zbiegłam do kuchni.
I to, do
jakiej kuchni! Cała była wyłożona czerwonymi kafelkami poprzekładanymi tu i
ówdzie pięknymi, mahoniowymi panelami. Przy ścianie stały blaty, zachowane w
podobnej kolorystyce i piękny duży stół, przy którym zmieściłoby się spokojnie
10 osób. Otaczały go krzesła z wygodnymi obiciami, a na nim stały już talerze z
parującymi naleśnikami i sosjerki z syropem klonowym.
- Mmmm, pycha!- Krzyknęłam i zabrałam się do pałaszowania
góry naleśników.
Elisabeth
spojrzała na mnie z odrazą – Nie napychaj się tak, wyglądasz ohydnie! –
Zawołała z oburzeniem.
-Nic ci do
tego. – Odrzekłam z ustami pełnymi naleśnika, i syropem klonowym spływającym po
brodzie.
- Fuj –
rzekła z konsternacją, po czym dodała – idę na uczelnię, nie będzie mnie przez
jakiś czas, dasz sobie radę?
- Oczywiście,
że tak – odrzekłam lekko zirytowana – przecież nie jestem już dzieckiem.
- No to okej
– powiedziała, wzięła swoją torbę i wyszła trzaskając drzwiami.
No, wreszcie
mam spokój – pomyślałam, po czym starłam z twarzy resztki naleśników i syropu.
Tak naprawdę byłam dobrze wychowaną osobą, ale lubiłam denerwować Elisabeth o
poranku i widzieć jej oburzenie.
- No dobrze,
co by tu teraz zrobić – pomyślałam na głos, gdy skończyłam zmywać po
naleśnikach – może by tak pójść do parku?
Zastanawiam
się przez chwilę, gdy naglę zadzwonił telefon wyrywając mnie z zadumy.
- Co jest? –
Zastanawiałam się z irytacją idąc w stronę salonu.
Zawahałam
się przez chwilę, po czym ciekawość zwyciężyła i odebrałam.
W słuchawce
usłyszałam aksamitny, męski głos – witaj Julie, przyjdź na most przy High
street dzisiaj o północy, albo już nigdy nie zobaczysz swojej ukochanej
siostrzyczki. Bez broni, i nie próbuj żadnych sztuczek, bo to się może źle
skończyć. – Powiedział nieznajomy z
nieskrywanym szyderstwem, po czym rozłączył się zostawiając mnie w lekkim
szoku.
Cholera! –
Zaklęłam szpetnie. To oznaczało, że mnie znaleźli. Ale jak? Przecież wszystko
dokładnie zaplanowałam, jak udało im się mnie wytropić?!
Westchnęłam
z irytacją i poszłam na górę do swojego pokoju. Gdy już tam dotarłam, odsunęłam
szafę, a prze de mną ukazał się sporych rozmiarów Sejf. Wpisałam kod a mym
oczom ukazał się całkiem pokaźny arsenał. Było tam wszystko, od prymitywnych
maczug i łuków po najnowocześniejsze snajperki. Wzięłam swoją ulubioną broń,
czyli dwa sztylety z niewykrywalnego metalu i mały nożyk do rzucania.
Zastanawiałam się chwilę nad pistoletem, ale zrezygnowałam, bo mógłby się za
bardzo rzucać w oczy.
Gdy już się
uzbroiłam, zamknęłam sejf i przesunęłam szafę na miejsce.
Mogli sobie
mówić co chcą, ale ja nigdy nie wychodziłam nieuzbrojona.
Z domu
wyniosłam najważniejsze rzeczy takie jak jedno z niewielu zdjęć, na których z
siostrą naprawdę wyglądałyśmy na szczęśliwe, jakieś ubrania, trochę pieniędzy,
i kilka dodatkowych noży, a to wszystko zapakowane w mały plecaczek.
Potem
zebrałam wszystkie dokumenty i inne rzeczy, które mogły się przydać moim
wrogom, po czym ułożyłam je wszystkie w salonie i podpaliłam.
Stałam
jeszcze chwilę przed płonącym domem i patrzyłam ze smutkiem jak płomienie liżą schronienie,
w którym ukrywałam się przez dwa lata.
- To chyba
rekord – mruknęłam pod nosem, po czym otrząsnęłam się i poszłam powolnym
krokiem w stronę mostu.
Nie miałam
do niego daleko, a było dosyć wcześnie, więc, postanowiłam, że zabawię się
ostatni raz i skierowałam swe kroki w stronę centrum handlowego.
Chodziłam po
sklepach oglądając wystawy. Około 16:30 zjadłam obiad i snułam się po galerii
aż do zamknięcia. Gdy na zegarze wybiła 23 poszłam w stronę mostu.
Nie
spieszyłam się, idąc kocim ruchem, przystawiając co chwilę, aby popatrzeć na
księżyc i gwiazdy.
Wreszcie
ujrzałam przed sobą znienawidzony most. Moje wyczulone zmysły niczego nie
zarejestrowały, ale to oznaczało tylko ciszę przed burzą. Odetchnęłam i
ruszyłam pewnym krokiem. Gdy tylko znalazłam się na środku, na obu końcach
mostu, aż zaroiło się od mężczyzn w czarnych strojach i czarnych cadillaców,
które całkowicie zasłaniały mi drogę ucieczki.
Przede mną z
cienia wyłonił się wyłoniła się postać. Był to mężczyzna. Miał na oko 20 lat
był wysoki, dobrze zbudowany, z niezachwianymi proporcjami. Miał czarne włosy,
przystojną twarz i lekki półuśmieszek na ładnych wargach. Ubrany był w czarny
płaszcz, narzucony na koszulę z krawatem i spodnie w kant. Zarejestrowałam to w
sekundę, ale potem zauważyłam jego oczy. Były niesamowite! Ogólnie miały kolor
głębokiego kobaltu, gdzie niegdzie z intensywnie zielonymi plamkami, które jak
by migotały. Patrzyłam na niego z ponurym wyrazem twarzy, ponieważ doskonałe wiedziałam,
co oznaczają te oczy. Był Chowańcem.
- To ty
jesteś ta słynna Julie? Nie wyglądasz zbyt groźnie, ile ty masz lat 16? 17? – Zapytał
tym samym głosem, co mężczyzna z telefonu, w którym dało się wyczuć lekką
złośliwość.
-17-
odrzekłam ze spokojem, chociaż w środku aż gotowałam się ze złości. Co on sobie
myślał? Może stać i mnie obrażać?! Ja mu jeszcze pokarzę – pomyślałam z wrednym
uśmieszkiem.
Nagle
mężczyzna przywołał kogoś z gestem. Po chwili u jego bogu pojawił się wielki,
umięśniony koleś. Miał na sobie koszulę w hawajskie wzory i Niebieskawe,
dżinsowe szorty. Strój był tak nie na miejscu, że miałam ochotę się zaśmiać,
chociaż moja mina nie zmieniła się.
Przez chwilę
rozmawiali o czymś szeptem, po czym goryl odszedł, a szatyn odwrócił się do mnie
z uśmiechem na ustach.
- Przez
chwilę zastanawiałem się, czy nie jesteś może podstawiona, ponieważ nie widzę
twoich oczy zacząłem się martwić, lecz Grieg – Odhaczyłam sobie w głowie, że
dryblas ma na imię Grieg – Upewnił mnie, że jesteś tą właściwą Julie, czyż tak?
- Zapytał.
- Na to
wygląda – odrzekłam ze stoickim spokojem, po czym odezwałam się już ostrzejszym
tonem- Dobra przestań się ze mną bawić i powiedz, czego chcesz i gdzie jest
moja siostra – ostatnią część zdania niemal warknęłam.
Ochocho, kocica
pokazuje pazurki – zaśmiał się nieznajomy, po czym nagle spoważniał – Grieg!!
Przyprowadź pannę Elisabeth!
Po chwili
zza cadillaców wyłonił się Grieg w swym niedorzecznym stroju, a przed sobą
prowadził moją ledwo przytomną siostrę.
Elisabeth! –
Krzyknęłam Rozpaczliwie, próbując zdusić łzy napływające mi do oczu.
Wyglądała
okropnie, miała podbite oko, i kilka naprawdę sporych sińców.
Nieznajomy
zobaczył furię malującą się na mojej twarzy, i szybko obejrzał się na Griega.
Znieruchomiał,
a potem wrzasnął – Miałeś jej nawet nie zadrasnąć, imbecylu! – Wrzeszczał jak
opętany, co trochę mnie zbiło z tropu.
Grieg zaczął
się bronić – szefie to naprawdę nie moja wina, zaczęła się szarpać i uciekać, a
ja tylko próbowałem ją złapać – mówił coraz bardziej spokojny, gdy zobaczył, że
jego szef się rozluźnia.
Nagle moja
siostra poderwała głowę, zlustrowała otoczenie przerażonym wzrokiem, po czym
natrafiła na mnie spojrzeniem.
- Uciekaj
Julie!! Zostaw mnie, oni chcą Cebie! Nie pozwól im się złapać! – Krzyczała w
moją stronę.
- O nie tym
razem cię tak łatwo nie zostawię! – Odpowiedziałam, lekko podirytowana, po czym
zwróciłam się do szatyna – dobra wypuść ją a grzecznie z tobą pójdę.
- O
ptaszyno, nie wątpię, ale wezmę ją ze sobą, tak na wszelki wypadek, jeśli
miałabyś robić problemy – odparł.
Zostaw ją w spokoju,
bo pożałujesz – warknęłam.
Cóż to chyba
ja tu teraz wydaje rozkazy, więc będzie jak ja chcę – rzekł, po czym się
uśmiechnął, zadowolony z siebie.
I w tedy
pękłam. Zdjęłam swoje okulary przeciwsłoneczne, ukazując opalizujące szare
oczy, z zielono- złotymi plamkami.
- O i na to
czekałem – rzekł z wyrazem triumfu na twarzy, który przeszedł w grymas bólu –
Cholera! Co ty robisz?! Brać ją! – Krzyknął patrząc się na swój brzuch, w
którym tkwił mój nożyk do rzucania zanurzony aż po rękojeść.
Ze
wszystkich stron zaczęli biec do mnie faceci w czerni. Nie mieli ze sobą broni,
pewnie myśleli, że nie będę stawiać oporu pomyślałam – tnąc jednego z nich moim
sztyletem w klatkę piersiową. Podchodzili do mnie kolejni, a ja wirowałam i
kręciłam się, rozdając ciosy na prawo i lewo. Było ich coraz więcej, lecz ja
nie miałam zamiaru tak łatwo się poddać.
Gdy próbowałam rozprawić się z dwoma gorylami,
nagle skoczył na mnie trzeci z nich powalając mnie na ziemię. Próbowałam się
wyswobodzić, lecz był za ciężki.
I co teraz
zrobisz? – Wydyszał mi do uch z mściwym wyrazem twarz.
Przez chwilę
leżałam bez ruchu i zastanawiałam się, co zrobić. Wypuściłam sztylety, gdy
upadałam i trzymali je teraz ci dwaj, z którymi wcześniej walczyłam. Cóż za strata
– pomyślałam – taka dobra broń. Mogłam użyć mojej mocy, ale nie chciałam
jeszcze wyjmować mojego asa. Wreszcie coś wymyśliłam. Szarpnęłam się nagle,
uwalniając się spod niego, po czym pozbawiłam go świadomości jednym celnym
kopniakiem w głowę. Jego koledzy przez chwilę stali oniemiali, po czym rzucili się
na mnie z moimi sztyletami. Łatwo było ich pokonać, bo chociaż silni i twardzi
nie byli zbyt szybcy. Gdy rozejrzałam się po okolicy zobaczyłam coś, przez co
na chwilę zamarłam. Nieznajomy i Grieg ciągnący moją wrzeszczącą siostrę szli w
stronę samochodu. Mieli zamiar uciec – o nie na to im nie pozwolę – pomyślałam
z ponurą determinacją.
Nie
zdążyłabym tam dobiec. Zastanawiałam się nad rzuceniem sztyletem, ale był to za
daleki dystans, a broń nie była odpowiednio wywarzona do rzucania. Przeklęłam w
duchu i powzięłam decyzję. Teraz albo nigdy.
W jednej chwili byłam ja, a w drugiej na moim miejscu
pojawiła się smukła czarna pantera. Miała futro ciemnie jak noc, była giętka i zwinna.
Zaczęła biec osiągając prędkość nieosiągalną dla ludzi. Gdy była już blisko
wykonała skok i wylądowała na ramieniu większego z mężczyzn, zatapiając w nim
kły. Ten krzykną rozdzierająco, i zwolnił uścisk. Tylko na to czekała trzymana
przez niego dziewczyna, która wyszarpnęła się z jego rąk i pobiegła w stronę
barierki mostu. Zatrzymała się na chwilę patrząc na panterę smutnym wzrokiem,
po czym skoczyła w kipiącą toń. W tym czasie pantera potrząsała zranionym
mężczyzną, który nawet nie miał już siły krzyczeć. Wtem poczuła na karku lekkie
ukłucie, a jej świadomość zaczęła się rozpływać – Cholera – Zdążyła pomyśleć –
zapomniałam o tym drugim. Po czym osunęła się w ciemność.
Nie mogłam się powstrzymać więc wstawiłam następną notkę :)
Miłego czytania.
Rozdziały będę wstawiać co kilka dni, góra tydzień