niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 3 i dalsze ogłoszenie :)




Spanie, Jedzenie, Joga. Spanie, jedzenie, joga. Spanie, jedzenie, joga. I tak w kółko przez blisko tydzień.
Przez ten czas kilka razy widziałam nieznajomego, który próbował zmusić mnie do mówienia. Próbował prośbą i groźbą, ale nic mu nie powiedziałam. Za każdym razem, gdy milczałam, wychodził doprowadzony prawie, że do furii. Wiedziałam, że jeszcze trochę i straci cierpliwość, i przestanie być taki miły. Nie bałam się tego aż tak bardzo jak powinnam (pewnie przez tą cholerną jogę). Starałam się przemienić, lecz za każdym razem lądowałam na ziemi, porażona prądem. Już nie mdlałam, lecz podnosiłam się z ziemi dopiero po około 5 minutach.
Pewnego dnia, gdy byłam w wyjątkowo dziwnej pozycji do jogi i siedziałam tyłem do drzwi, usłyszałam chrobot zamka, skrzypienie zawiasów i trzask drzwi. Domyśliłam się, że ktoś wszedł do pokoju, ale nie ruszyłam się. Zastanawiałam się czy to mój oprawca postanowił wreszcie wprowadzić w życie swoje groźby.
Po około 2 minutach usłyszałam ciche głos – podoba ci się pokój? – To nie był JEGO głos.
To pytanie było tak dziwne, że aż się zachłysnęłam, a potem wybuchnę łam niepohamowanym chichotem. Gdy wreszcie udało mi się uspokoić odwróciłam się do mojego gościa.
Był bardzo podobny do szatyna, ale wydawał się bardziej swobodny, miał też wyższe kości policzkowe i ciemno miodową, niesforną czuprynę, która opadała mu na oczy.
- Bracia! – pomyślałam natychmiast.
Najpiękniejsze jednak były jego oczy.
Były prawie czarne, ale gdy tak stał widać było fioletowe przebłyski. Jego oczy były nakrapiane w srebrno – złote plamy i wydawało się, że wytwarzają własny blask. Były niesamowite! Nawet u Chowańca nie widziałam tak pięknych, intensywnych oczy.
Wpatrywaliśmy się sobie przez jakiś czas. Otrząsnęłam się. Spojrzałam na niego podejrzliwie zastanawiając się, po co tu przyszedł. Może szatyn go przysłał żeby teraz ten trochę się nade mną poznęcał.
Zadrżałam. I w tedy zobaczyłam coś, co mnie kompletnie zamurowało. Smutek, głęboki smutek w jego przepastnych oczach.
-, O co chodzi? – zastanawiałam się.
- Nie musisz się mnie bać – powiedział z westchniniem, jak by wyczytał, o czym myślę – nie skrzywdzę cię.
- Acha… - tylko tyle mu odpowiedziałam. Postanowiłam nie bratać się z wrogiem i nie odpowiadać.
- Myślisz, że mój brat mnie wysłał, prawda? – zapytał z wahaniem.
- Ha! – pomyślałam. Czyli miałam rację.
- Tak – dałam zdawkowaną odpowiedź.
- To co, podoba ci się pokój? – zapytał uśmiechając się szelmowsko.
W tedy dopiero zobaczyła różnicę. On uśmiechał się bardzo przyjemnie, za to jego brat z nieskrywaną pogardą dla wszystkich i wszystkiego. Zauważyłam, że ma też malutkie zmarszczki wokół oczu świadczące o tym, że dużo się śmieje i kilka pieprzyków.
Jego skóra była lekko opalona, podczas gdy jego brat był blady jak ściana.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Co cię tak bawi? – zapytał z błyskiem w oku.
Już miałam mu odpowiedzieć, gdy przypomniałam sobie, co postanowiłam – Nic mnie nie bawi – odparłam już bez cienia uśmiechu – a pokój jest naprawdę ładny – powiedziałam, po czym za nim zdążyłam się ugryźć w język, dorzuciłam – jak na więzienie.
- Co ma być to będzie – Pomyślałam, czekając z zapartym tchem co na to mój gość.
On tylko popatrzył na mnie ze smutnym uśmiechem i powiedział – cieszę się że ci się podoba.
Dlaczego? – zapytałam, gdy zwyciężyła ciekowość.
Co? – zapytał wyrwany z zamyślenia – a tak, pokój. Pytam się, bo sam go meblowałem.
- Dziękuję – powiedziałam, wiedzą, że gdyby nie on, prawdopodnie spałabym na litej skale w jakiejś obskurnej jaskini.
- Nie ma, za co – machnął ręką – chociaż nie łatwo było namówić mojego brata abym mógł to zrobić.
Domyślam się – odparłam, zauważając, że rozmowa z nim sprawia mi przyjemność.
- Źle! – krzyczał mój zdrowy rozsądek – nie możesz go lubić, on pewnie tylko na to czeka. Niestety mój rozsądek został zduszony przez potrzebę kontaktu.
Rozmawialiśmy swobodnie, przez jakiś czas, a ja pilnowałam, aby nie zdradzić mu nic ważnego.
W pewnym momencie powiedział, że musi już iść. Gdy stał w drzwiach krzyknęłam do niego:
- czekaj!
- O co chodzi? – uniósł pytająco brew.
- Jak masz na imię? – zapytałam.
- Daniel – odpowiedział i wyszedł, pozostawiając mnie własnym rozmyślaniom.
Dostałam komentarz, więc oto następny rozdział :)
Miłego czytania.
Dalej obowiązuje zasada komentarz=rozdział

2 komentarze: