Rozdział 7
- Witaj ptaszyno, pora się trochę pobawić.
Zerwałam się z łóżka, jak oparzona.
- Gdzie on...?
Ogarnęła mnie wściekłość.
- Będziesz mnie prześladować nawet we śnie?! - wydarłam się na całe gardło.
Zaczęłam z furią walić w ścianę pięściami.
Prawa, lewa, prawa, lewa.
Uderzałam dopóki się nie uspokoiłam. Wściekłość zastąpiło znużenie.
Spojrzałam na swoje dłonie. Knykcie miałam zdarte do krwi.
Westchnęłam, po czym poszłam do łazienki. Obmyłam je wodą i owinęłam chustką.
- Na razie musi wystarczyć - mruknęłam do siebie.
Gdy tak stałam gapiąc się w lustro, do pokoju wszedł Daniel.
- No świetnie - pomyślałam.
Rozglądał się po pokoju, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na krwawych śladach, tak dobrze widocznych na białej ścianie. Spojrzał na moje dłonie, których nie zdążyłam schować za plecami.
W mgnieniu oka, stał przy mnie.
- Co się stało? - zapytał, przejęty.
- Nic mi nie jest - warknęłam.
Odsunął się zmieszany, jak by dopiero teraz zdał sobie sprawę jak blisko stał.
- Gratuluje - pomyślałam gorzko - właśnie zraziłaś do siebie jedyną przychylną ci osobę.
Usiadłam ciężko na łóżku.
Po chwili wahania, Daniel przysunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko.
Nic nie powiedziałam, co uznał za dobry znak.
- Zapytam raz jeszcze. Co się stało? - zapytał.
Spojrzałam mu w oczy. Miał twarde spojrzenie. Wiedziałam że nie odpuści, ani nie zadowoli się byle kłamstwem.
Może dlatego że byłam już zmęczona tym wszystkim, może dlatego że musiałam z kimś porozmawiać żeby nie oszaleć, a może dlatego że gdzieś na dnie serca rodziło się uczucie które mnie przerażało, postanowiłam powiedzieć mu prawdę.
- Przyśnił mi się Rafael i wpadłam w szał - powiedziałam zanim zdążyłam się rozmyślić.
Jego oczy pociemniały.
Ups - pomyślałam tylko.
Złapał mnie za rękę. W brzuchu poczułam przyjemne ciepło. Wyrwałam dłoń, przestraszona tym co mogło by się stać.
Westchnął.
- Posłuchaj Julie. Może nie wygląda, ale naprawdę się o ciebie martwię. Nie mogę patrzeć jak mój brat cię torturuje - wyrzucił z siebie, świdrując mnie spojrzeniem.
- przestań! - chciałam krzyknąć, lecz coś w moim sercu mi nie pozwoliło.
- To nie patrz - wyszeptałam.
- Nie mogę cię zostawić! - krzyknął, po czym dodał już spokojniej - dlaczego nie możesz mu powiedzieć, o tym głupim amulecie?
- Ja... - pamiętaj szczerość Julie, szczerość - Jeśli zdobył by ten amulet, miałby całkowitą władzę nad wszystkimi Chowańcami.
Otworzył szerzej oczy. - Opowiedz mi o tym amulecie - poprosił.
- A co mi tam - pomyślałam, po czym zaczęłam mu opowiadać, uważając na słowa.
- Są 4 amulety. Stworzenia, kontroli, uzdrowienia i ... - zawahałam się - zniszczenia. Fachowe nazwy to Terra, Spiritus, Aqua, i Ignis. Jak się domyślasz służą do tworzenia nowych Chowańców, uzdrawiania, kontroli umysłów no i do unicestwiania ich. To wie większość z nas.
Daniel pokiwał głową, zaintrygowany.
- Ale nie wszyscy wiedzą że gdy się je połączy powstanie najpotężniejszy z amuletów. Fortitudo czyli amulet przemiany, który pozbawia Chowańca jego zwierzęcej natury.
Daniel, aż się zapowietrzył.
- To znaczy że można Chowańcowi odebrać jego moc? - zapytał wstrząśnięty - przecież to nawet gorsze od śmierci.
Miał rację. Wśród Chowańców najgorsze było właśnie pozbawienie mocy. Działo się to nader rzadko, lecz zdarzały się takie przypadki. jeśli nieszczęśnicy nie odbierali sobie od razu życia, żyli jeszcze dziesięciolecia zapomniani przez świat, zgorzkniali. Bez duszy.
Wzdrygnęłam się.
Spojrzenie Daniela było utkwione w mojej twarzy - i myślisz że mój brat chce zdobyć ten tylko amulet, czy wszystkie?
- Nie mam pojęcia - odparłam - to nie ja jestem z nim spokrewniona.
- Racja, racja - odrzekł zamyślony, nie zauważając mojego jadowitego tonu.
Spojrzał na zegarek i zerwał się z krzesła.
- Muszę już iść, kociaku - powiedział ze śmiechem idąc w stronę drzwi.
-Nie nazywaj mnie tak - powiedziałam uśmiechając się.
- Rany ale się późno zrobiło - pomyślałam, gdy Daniel wyszedł.
Wzięłam długi prysznic, zjadłam stygnący obiad, po czym zaczęłam ćwiczyć jogę.
- Stara dobra joga - pomyślałam, wykonując sekwencje figur - zawsze, dzięki niej się odprężam.
Gdy zrobiło się ciemno, położyłam się do łóżka.
Przez chwilę próbowałam jeszcze rozgryźć uczucie pustki, które pojawiło się gdy zabrakło Daniela, ale zmęczenie dało o sobie znać więc dałam sobie spokój.
Tej nocy śnił mi się chłopak. Chłopak, o fioletowych oczach.
Sorry za takie zdjęcie. Nie wiedziałam co tu wstawić.
Ten rozdział dedykuję Angela Destino. Dzięki że to czytasz. i dzięki za pogaduszki :)
Do następnego rozdziału, czytelnicy (jeśli jesteście)
Ouuu, dziękuję <3 Oczywiście, że czytam, bo blog warty uwagi i wiem, jak to jest, gdy nikt nie chce się ujawnić nawet kiedy czyta :/ Może też mój blog cię zainteresuje :)
OdpowiedzUsuńCieszę się że ci się podoba :)
OdpowiedzUsuń