Obudziłam się wczesnym rankiem. Umyłam
się i ubrałam w świeże ubranie, a potem zanurzyłam się w baśniach tysiąca i
jednej nocy.
Po pewnym czasie przyszedł Daniel ze
śniadaniem. Gdy zjedliśmy szybko natarł mi plecy i wyszedł bez słowa. Zastanawiałam
się o co chodzi, ale postanowiłam się tym nie zamartwiać.
Wróciłam do książki. Po godzinie udało mi
się ją skończyć, ale niestety nie wiedziałam co robić dalej.
- co mi pozostaje? - zapytałam sama siebie - Joga i... joga.
Westchnęłam zrezygnowana i zabrałam się
za ćwiczenia. Kiedy poczułam się zmęczona usiadłam na łóżku żeby odpocząć.
Sięgnęłam żeby wyjąć zdjęcie siostry. Tak
bardzo mi jej brakowało.
- Ciekawe co teraz porabia -
zastanawiałam się, błądząc ręką po wnętrzu plecaka.
Nagle, natrafiłam na ukrytą kieszonkę. Po
chwili w mojej dłoni pojawił się błyszczący sztylet.
Palnęłam się w czoło.
- Boże! Jaka ja jestem głupia! -
krzyczałam - przecież mogłam już dawno się stąd wydostać!
Rzuciłam nożem o ścianę, a on wbił się w
nią lekko chybocząc.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Podeszłam do ściany i wyjęłam broń
jednym szarpnięciem. Potem odeszłam na drugą stronę i znowu rzuciłam. A
potem znowu. I znowu. Przestałam dopiero wtedy, kiedy nie miałam już siły podnieść
ręki. Zaczęłam ćwiczyć kopnięcia i szybkie ciosy.
Po około godzinie padłam na łóżko
wykończona ale szczęśliwa. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
*
Obudził mnie dźwięk przekręcanego klucza.
Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Wyciągnęłam nóż spod poduszki i włożyłam do
kieszeni bluzy. Stanęłam przodem do drzwi i czekałam.
Do pokoju wpadł Rafael i spojrzał na mnie
płonącymi oczami. Wyglądał jakby próbował zrobić srogą minę ale coś mu nie
pozwalało. Podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał za gardło. Przyciągnął
mnie do ściany i przycisnął.
- Wiesz co mi zrobiłaś ?- wysyczał mi do
ucha - wbili mi druty w szczękę, bo mój kochany braciszek postanowił cię
chronić i złamał mi szczękę.
- Puść... mnie - wycharczałam.
- O nie, ptaszyno - powiedział cicho,
unosząc mnie kilka centymetrów nad ziemię - mam zamiar się zemścić.
Moje nogi dyndały w powietrzu. Zaczęłam
się dusić.
Wyjął mi z bluzy sztylet i zaczął się nim
bawić.
- Co? Myślałaś że nie wiem? Ja wiem
wszystko, Julie - zmierzył mnie wzrokiem - widzę że Daniel obdarował cię swoją
ulubioną bluzą.
Próbował się uśmiechnąć szyderczo, ale mu nie wyszło.
Zaczęłam się wić, bezskutecznie walcząc o
oddech. Przed oczami zatańczyły mi czarne plamki.
Rafael widząc to poluźnił trochę uchwyt i powiedział - o nie, nie
będziesz mi tu mdleć. Jeszcze z tobą nie skończyłem - wyszeptał.
musnął moją szyję palcami.
Zadrżałam.
- Masz taką delikatną skórę - wymruczał –
W ogóle jesteś piękna. Jak tak na ciebie patrzę to wiem dlaczego mój brat tak
cię lubi.
Dotknął czubkiem noża, policzka i zjechał
nim aż do obojczyka. P chwili ukazała się tam krwawa szrama.
Potem zrobił dwie następne.
Nie mogłam nic zrobić. Patrzyłam na niego
przerażonym wzrokiem.
Przez chwilę nad czymś się zastanawiał po
czym oderwał mnie od ściany i zaczął gdzieś ciągnąć. Ledwo oddychałam, podczas
gdy on wlókł mnie korytarzem.
Po chwili rzucił mnie na podłogę jakiejś
salki. Odsunęłam się od niego pod przeciwległą ścianę, oddychając przy tym
ciężko.
Na jego twarzy pojawił się grymas - co?
Boisz się mnie?
Podniosłam się na trzęsących się nogach i
spojrzałam mu w oczy - nie, nie boję się - rzekłam, zadziwiająco spokojnym
głosem.
Spojrzał na mnie, przeciągle - no cóż,
może mnie się nie boisz, ale jego powinnaś - powiedział po czym, wyszedł nawet
się nie oglądając.
Nagle usłyszałam zgrzyt. Otwierały się
wrota w jednej ze ścian. Gdy były już w pełni otwarte, wyszedł z nich
skołtuniony niedźwiedź, chyba Grizzly. Nie zwracałam jednak zbytnio uwagi na
jego rasę. Raczej skupiłam się na ostrych zębach, groźnych pazurach i obłędzie
w czarnych ślepiach.
- No to po mnie - zdążyłam pomyśleć,
zanim to monstrum się na mnie rzuciło.
W ostatniej chwili udało mi się
przetoczyć w bok.
Znalazłam się bardzo blisko jego boku.
Dopiero teraz zobaczyłam jaki jest wychudzony. Sama skóra i kości. Zrobiło mi
się go żal, ale nie tak żeby dać mu się pożreć.
Zerwałam się na równe nogi i wykorzystując
zaskoczenie wskoczyłam mu na grzbiet.
Grizzly, ryknął po czym zaczął cały się
trząść żeby mnie zrzucić. Bezskutecznie. Trzymałam się i nie miałam zamiaru
spadać.
Po bezowocnych próbach, zmienił taktykę i
zaczął obijać się o ściany. W pewnym momencie użył całej swojej siły. Zrobił to
tak szybko że nie zdążyłam ustawić nogi. Usłyszałam okropne chrupnięcie, a gdy
się odrobinę wychyliłam zobaczyłam że moja stopa jest wygięta pod przedziwnym
kątem.
Mimowolnie jęknęłam.
Misiek, jakby sobie o mnie przypomniał.
Stanął na tylnych łapach i próbował mnie ściągnąć przednimi. Na szczęście, nie
udało mu się, jedynie pozostawił na moich nogach głębokie rany.
Postanowiłam zaryzykować i przysunąć się
bliżej karku. Gdy wydawało mi się że jestem względnie bezpieczna, niedźwiedź
zatrząsł się gwałtownie, zrzucając mnie ze swojego grzbietu. Wylądowałam tuż
przednim, a on przytrzymał mi ręce swoimi pazurami.
- Żegnaj świecie - pomyślałam podczas gdy
misiek, zaczął mnie obwąchiwać.
Zbliżył swoją paszczę do mojej szyi. Już
miał zacisnąć swoje szczęki na mojej tchawicy, ale coś mu przeszkodziło.
Olśniło mnie że to przecież obroża.
Grizzly ryknął sfrustrowany i urwał ją jednym szarpnięciem.
Teraz była moja szansa. Nie miałam siły
żeby zamienić się w coś dużego więc postanowiłam zastosować atak partyzancki.
Zamieniłam się owczarka niemieckiego i
wyślizgnęłam się z objęć niedźwiedzia. Odbiegłam kawałek, po czym zaatakowałam.
Ugryzłam go w łapę po czym szybko się wycofałam. To była jedyna moja
szansa. Zaczęłam go podgryzać. W nogi,
szyję, brzuch, we wszystko co udało mi się dosięgnąć. Mój przeciwnik powoli
słabł. Zaczął się chwiać, a jego ruchy stały się wolniejsze.
Po pewnym czasie, nie wiem czy to były
godziny czy minuty, padł martwy.
Od razu upadłam na ziemię, wykończona.
Wygrałam, ale za jaką cenę? Cała byłam posiniaczona i poraniona, a moja sierść
była pozlepiana krwią.
Zamieniłam się w człowieka. Nie miałam
już siły utrzymywać innej postaci.
Przez chwilę walczyłam z ciemnością,
otulającą moje ciało, lecz w końcu wygrała i straciłam przytomność. Znowu.
Mam
nadzieję, że rozdział się podoba. Niestety muszę was poinformować, że mam
całkowity brak weny twórczej, więc następny rozdział pojawi się dopiero za
jakiś czas :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz